Maj 25, 2013
Gene Kato
Od pewnego czasu czułem się jakbym brał udział w jakiejś grze, w której każdy udaje bycie dobrym, po części dlatego że tak naprawdę nie wiem, co to znaczy być dobrym. Zmagam się z tym od kiedy w 2011, zgłosiłem się na ochotnika do pomocy po tsunami i po trzęsieniu ziemi w Tohoku, w Japonii. Część mnie chciała rzeczywiście szczerze pomagać innym i poprawić warunki a część mnie robiła to niejako "z powinności". Odpowiadało mi to, że jestem postrzegany jako ten, który chce pomagać.
Uczestniczyłem w projektach pomocy humanitarnej a rezultaty były widoczne i wkładałem w to całe swoje serce. Czułem się dobrze, mogąc pomagać. A jeszcze przyjemniej było cieszyć się z tego powodu uznaniem. Wkrótce zacząłem zastanawiać się dlaczego inni nie udzielają się tyle co ja i powoli zacząłem patrzeć na nich z góry. Nie trzeba było wiele czasu aby wszystko zaczęło się psuć.
Kulminacyjnym punktem był pewien poranek kiedy, o zgrozo, zaspałem. Miałem być kierowcą w konwoju wiozącym pomoc humanitarną do Tohoku a wyjazd był zaplanowany na 6 rano. Budzik nie zadzwonił natomiast o 6:15 zadzwonił telefon a w słuchawce usłyszałem zdenerwowany głos. Wyskoczyłem z łóżka, w pośpiechu zebrałem swoje rzeczy i wybiegłem z domu nie mogąc pojąć jak mogłem do czegoś takiego dopuścić. Musiałem przecież nie tylko trzymać się planu ale, co ważniejsze, podtrzymywać swój wizerunek. Miała z nami jechać również moja dziewczyna ale tak się spieszyłem, że nie miałem czasu na nią czekać.
Kiedy ruszaliśmy czułem się nieswojo ale ponieważ bolała mnie bardzo głowa a samochód był pełen rozgadanych młodych ochotników, którzy ciągle o coś pytali, nie zwracałem na to większej uwagi. Jednak po mniej więcej godzinie zadzwoniła do mnie moja dziewczyna . Była wściekła a nasza rozmowa była bardzo krótka , po czym nastąpiła seria SMSów, z których każdy kończył się słowami :" nienawidzę cię ".
Podczas pięciogodzinnej jazdy miałem czas, żeby sobie to wszystko przemyśleć a im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej siebie nienawidziłem. Od kilku miesięcy w podobny sposób "zostawiałem" ludzi, którzy nie wytrzymywali tempa lub dlatego, że to ja chciałem grać pierwsze skrzypce. Ważniejszy był dla mnie mój wizerunek , niż to co robiłem.
Tamtego wieczoru zadzwoniłem do swojej dziewczyny i poprosiłem aby mi wybaczyła. Pogodziliśmy się a potem odbyłem rozmowę z Jezusem i z kolei poprosiłem Jego o wybaczenie. Również się pogodziliśmy. Lubię myśleć, że parę rzeczy zmieniło się tamtego dnia. Nie tyle w tym, co robię ale jak to robię. Mam nadal liczne cele i jeszcze tak wiele do zrobienia. Jednak cokolwiek będę robić, chcę to robić tak, jak zrobiłby to Jezus - z miłością i z dobrocią. Jedynie w ten sposób to przetrwa i będzie miało sens. Powinniśmy robić coś dobrego dla innych kiedy tylko mamy ku temu okazję. List do Galacjan 6:10
Copyright © 2024 The Family International